Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas

Wyobraźmy sobie najlepszÄ… restauracjÄ™ Å›wiata. IdeaÅ‚ zrobiony pod nasze gusta – lokal, w którym wszystko, od wystroju po menu, od muzyki po obsÅ‚ugÄ™, stanowi nasz ziemski odpowiednik Raju. I teraz spróbujcie o tej restauracji napisać list do najlepszego przyjaciela. Przyjaciel Å‚ebski jest i w lot pojmuje wszelkie niuanse, ale ma tÄ™ wadÄ™, że jeszcze tam nie byÅ‚. Zaczynacie wiÄ™c pisać… Ale kurcze, jak smakuje kotlet? Co napisać, żeby przyjaciel zrezygnowaÅ‚ z tÅ‚uczenia schabu w domu i poszedÅ‚ spróbować, jak go robiÄ… w tej wyÅ›nionej restauracji, a potem jeszcze w kilkuset innych?

Przypominacie sobie wtedy, że przyjaciel czytaÅ‚ pewnÄ… książkÄ™, jak wszyscy ci, co w lot pojmujÄ… istotÄ™ rzeczy. I zrobiÅ‚a na nim wrażenie, tak jak na was. Zaczynacie wiÄ™c pisać o swoistej podróży w Å›wiat tejże książki, przywoÅ‚ujecie bohaterów i smak ich przygód. Tyle, że wasza podróż zaczyna siÄ™ nad kotletem, bo bez atmosfery restauracji w takim akurat wymiarze nie byÅ‚aby możliwa. I w ten oto sposób dogadujecie siÄ™ z przyjacielem, bowiem łączy was szeroko rozumiana kultura – ileÅ› wspólnie przeczytanych książek, ileÅ› obejrzanych filmów. Wspólne chwile zapamiÄ™tane ze szkolnej Å‚awki, dÅ‚ugie nogi ZoÅ›ki i zeszyt zapisany drobnym maczkiem – bezdennie gÅ‚upia, ale pierwsza powieść. O czym? OczywiÅ›cie o miÅ‚oÅ›ci! PamiÄ™tacie doskonale, jak razem z przyjacielem mimo obwisÅ‚ych brzuchów wciąż jesteÅ›cie Piotrusiem Panem. A wszystkich podtatusiaÅ‚ych Piotrusiów Panów Å›wiata, wszystkie dojrzaÅ‚e Alicje w krainie czarów łączy zawsze to samo – chęć postrzelania z chÅ‚opakami z Å‚uku, zabawy lalkami i oczywiÅ›cie w doktora, ale to już zupeÅ‚nie inna historia.

Okazuje siÄ™, że przyjaciel wasz polubiÅ‚ wasze cotygodniowe listy. Chadza tymi samymi drogami, czasem po dÅ‚ugim czasie, ale trafia do tej samej restauracji i … ma zupeÅ‚nie inne skojarzenia, przypomina mu siÄ™ inna książka, inny film, inny mÄ™drzec Wschodu. Czy to źle? Nie, to znakomicie, bo więź, która was łączy nie polega na tym, by wszystko widzieć tak samo. Polega jedynie na tym, by podróżować zawsze wtedy, ilekroć zasiÄ…dzie siÄ™ przy restauracyjnym stoliku. Tyle wystarczy… I nawet kiedy przyjaciel zatopi zÄ™by w kotlecie, od którego zaczÄ™liÅ›cie podróż, to cóż mu z tego, że na temat smaku tej wspaniaÅ‚oÅ›ci napisaliÅ›cie caÅ‚y elaborat? Ważne czy dobry, czy paskudny, a resztÄ™ i tak sam sobie przyjaciel dopowie. Bo to, czy zasmakuje mu kotlet w polecanej przez was restauracji wcale od jego smaku nie zależy. Wystarczy, że przy sÄ…siednim stoliku towarzystwo ze sÅ‚omÄ… wystajÄ…cÄ… z butów zacznie krzyczeć do swoich telefonów komórkowych, a już smak kotleta inny bÄ™dzie. Wystarczy, że zatroskany wÅ‚aÅ›ciciel przegoni przyjaciela z miejsca na miejsce, bo mu siÄ™ przypomniaÅ‚y rezerwacje, a już kotlet zacznie zajeżdżać czymÅ› nieÅ›wieżym. W koÅ„cu wystarczy, by barman uznaÅ‚, że najlepiej do kotleta bÄ™dzie graÅ‚a Mandaryna i walnie jÄ… na caÅ‚y regulator, a jedzenia nawet nie da siÄ™ skoÅ„czyć. Tak niewiele trzeba, by zepsuć przyjacielowi smak, by uznaÅ‚, że zostaÅ‚ zapowiadanym smakiem oszukany…
Jest tylko jeden sposób, by ustrzec siÄ™ tego, co do waszej opowieÅ›ci o restauracji jej obsÅ‚uga może doÅ‚ożyć: stworzyć takÄ… opowieść, która sama w sobie odporna bÄ™dzie na wszystko, nawet na chwilowy brak humoru przyjaciela. Bo do takiej opowieÅ›ci zawsze można wrócić i bawić siÄ™ jej smakiem – samym w sobie. Cóż pozostaje? To dobre pytanie – chciaÅ‚bym, by pozostaÅ‚a potrzeba chodzenia do restauracji, ilekroć siÄ™ da i czÄ™sto do innej. MiÅ‚o jest bowiem wracać do swojego ulubionego stolika, ale jeszcze milej odkrywać nowe. Czasem siÄ™ zawodzić, ale czyż zawód nie jest wpisany w mechanizm odkrywania?

Pozostaje jeszcze tylko jeden problem – czy starczy nam opowieÅ›ci, czy nie znużą siÄ™ z czasem, bo przecież liczba bohaterów jest ograniczona dokÅ‚adnie tak samo, jak liczba przymiotników, za pomocÄ… których można kotlet opisać. I jeszcze na dokÅ‚adkÄ™, jak tu po opowieÅ›ci przedniej napisać lepszÄ…, a dwa tygodnie później jeszcze lepszÄ…, bo przecież najlepszy nawet przyjaciel z biegiem lat staje siÄ™ coraz bardziej wymagajÄ…cy? Tego do koÅ„ca nie wiadomo, ale jedno jest pewne: warto siÄ™ starać!

No, cóż…oczywiÅ›cie w tym mechanizmie jest pewne niebezpieczeÅ„stwo – część przyjacióÅ‚ po drodze i z biegiem czasu… przestaje być naszymi przyjacióÅ‚mi. W koÅ„cu jeÅ›li dokonujemy wyboru takiej, a nie innej konwencji – „listów do przyjaciela”, to z caÅ‚ym bagażem konsekwencji. A jeÅ›li ktoÅ› ma ochotÄ™ do porannej, piÄ…tkowej kawy i croissanta przeczytać kolejny zestaw przymiotników opisujÄ…cych kotlet, wystarczy kupić gazetÄ™. JakÄ…kolwiek…