Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Dziwne lato – gorÄ…ce. WÅ‚aÅ›ciwy posiÅ‚ek – po dwudziestej pierwszej. Inny, lepszy Å›wiat – lokal z klimatyzacjÄ…… Na widok szklanki z zimnÄ… wodÄ… uÅ›miechamy siÄ™ szczęśliwie, a chÅ‚odne piwo mogÅ‚oby spÅ‚ywać na nas bez przerwy. PojawiÅ‚y siÄ™ ogÅ‚oszenia w prasie typu: „zamieniÄ™ M-2 w centrum Warszawy na dużą chÅ‚odziarko-zamrażarkÄ™ na wsi”, lub „caÅ‚e golonko po bawarsku oddam za kawaÅ‚ek cienia”.

W takie dni nie mamy zrozumienia dla wszystkiego, co nas poci. Nie wskazany jest jakikolwiek wysiÅ‚ek fizyczny i intelektualny również. Co to za mÄ…dry czÅ‚owiek powiedziaÅ‚, że byt okreÅ›la Å›wiadomość?…

Restauracja, godzina szesnasta trzydzieÅ›ci siedem. Jeszcze przed minutÄ… byÅ‚o tu spokojnie i leniwie… Nie chcemy siÄ™ denerwować, by nie produkować potu na plecach, ale nie da siÄ™, wiÄ™c ta Å›wiadomość denerwuje jeszcze bardziej, a to powoduje jeszcze wiÄ™ksze pocenie siÄ™, a to jeszcze wiÄ™ksze rozdrażnienie – i tak dalej do koÅ„ca Å›wiata…

Na samym Å›rodku, jak na scenie, rozsiadÅ‚a siÄ™ starsza pani z kilkuletniÄ… dziewczynkÄ…. Dziewczynka, pieguska z dwoma kucykami, zaciera piÄ…stkami czerwone oczy i pÅ‚acze, a raczej wydziera siÄ™ w niebogÅ‚osy. Kiedy zdaje siÄ™, że jest już w miarÄ™ uspokojona, wybucha na nowo, chyba jeszcze gÅ‚oÅ›niej. Przed niÄ… spoczywa talerz mlecznej zupy. W przerwach miÄ™dzy szlochami próbuje unieść Å‚yżkÄ™ do ust – bezskutecznie. Zupa miesza siÄ™ z jej Å‚zami…

Starsza pani jest bardzo wzburzona, co chwilÄ™ schyla siÄ™ nad dziewczynkÄ… i krzyczy jej coÅ› wprost do ucha… Kelnerka do barmana: mogÅ‚aby ta kobieta uważać, żeby maÅ‚a nie rozlewaÅ‚a tak tej zupy po stole… Lekko „wstawiony” gość, na gÅ‚os: wszystkie baby takie same!… SzczupÅ‚y, dystyngowany emeryt, pod nosem: dzisiaj nie potrafiÄ… wychowywać dzieci, bezstresowe, rozkapryszone… Å»oÅ‚nierz na przepustce, do kumpla: wezwij WSW, niech tych krzykaczy szybko stÄ…d zabiorÄ…… Student nad książkÄ… i piwem, w duchu: mogÅ‚aby przestać wrzeszczeć na to dziecko, ja też nienawidziÅ‚em zupek mlecznych i kleików… MÅ‚oda, elegancka para siedzÄ…ca obok, do siebie: musimy jeszcze raz poważnie zastanowić siÄ™, czy chcemy dzieci…

PodeszÅ‚a dziewczyna z maskotkÄ…, pogÅ‚askaÅ‚a dziewczynkÄ™ po gÅ‚ówce i spytaÅ‚a starszÄ… paniÄ… co siÄ™ staÅ‚o… Pani jest babciÄ… maÅ‚ej Madzi. W wakacje, kiedy przedszkole jest zamkniÄ™te, opiekuje siÄ™ wnuczkÄ…. Madzia od urodzenia wychowywaÅ‚a siÄ™ z Puckiem, cztery lata starszym od niej kundlem podobnym do jamnika szorstkowÅ‚osego. Jej najlepszy, ukochany przyjaciel, dziÅ› nad ranem niespodziewanie zdechÅ‚. Od tej pory niczego nie zjadÅ‚a i nie piÅ‚a. Babcia, by wyprowadzić jÄ… chociaż na trochÄ™ z domu, zaproponowaÅ‚a Madzi jej ulubionÄ… zupÄ™ mlecznÄ… w restauracji. Musi tak do niej gÅ‚oÅ›no mówić, bo Madzia ma wadÄ™ sÅ‚uchu…

Widzimy, oceniamy… Dziwne lato, takie gorÄ…ce…