Autorem wpisu jest: Brzuchomówca
Prosto z emigracji wewnÄ™trznej, polegajÄ…cej na dÅ‚ugotrwaÅ‚ym i uporczywym jadaniu tylko w domu, Brzuchomówca podjÄ…Å‚ spontanicznÄ… decyzjÄ™ spożycia sushi w Sopocie. Do baru "Hana Japanese Food Sushi Bar" nad siwymi falami BaÅ‚tyku, powiódÅ‚ BrzuchomówcÄ™ sentyment wywoÅ‚any faktem, że "Hana" jest czarujÄ…co staroÅ›wiecka. Z wielu powodów.
Po pierwsze: nie ma tu żadnych cyrkowych barów z pÅ‚ywajÄ…cymi talerzykami, na które poluje siÄ™ z taboretów chwiejnych i wysokich, jak przedwojenne ambony myÅ›liwskie w Puszczy Kampinoskiej. W "Hanie" można jeść bez zbÄ™dnej ekwilibrystyki – na europejskich krzesÅ‚ach przy europejskich stoÅ‚ach, albo na japoÅ„skich krzesÅ‚ach przy japoÅ„skich stoÅ‚ach, co jest intrygujÄ…co orientalne, choć trzeba siÄ™ liczyć z ryzykiem zatykania sobie uszu wÅ‚asnymi kolanami.
Po drugie: w "Hanie" nie ma absolwentów mazowieckich szkóÅ‚ gastronomicznych stylizowanych na tubylców z Okinawy i poubieranych w tym celu w komże imitujÄ…ce kimona oraz zagadkowe tekstylne obrÄ™cze na gÅ‚owach – co jest dizajnerskim standardem w nadwiÅ›laÅ„skich barach sushi. W "Hanie" pracujÄ… rdzenni JapoÅ„czycy: gruby pan (chyba z Singapuru), chudy pan (obstawiam Wietnam) i maÅ‚a pani – najwyraźniej spod Szanghaju, choć nie wykluczone, że wszyscy sÄ… KoreaÅ„czykami. Zwinnie i uroczo posÅ‚ugujÄ… siÄ™ polszczyznÄ…, o czym przekonaÅ‚a siÄ™ znajoma, której pobyt w barze "Hana" zakÅ‚óciÅ‚ natarczywy komunikat pÄ™cherza. SÅ‚owo "toaleta" – skÄ…dinÄ…d miÄ™dzynarodowe – nie wywoÅ‚aÅ‚o u personelu oczekiwanej informacji zwrotnej, podobnie jak skrót WC – wymawiany we wszelkich cywilizowanych brzmieniach obydwu spóÅ‚gÅ‚osek. Dopiero, gdy zrozpaczona jÄ™knęła, że chce siusiu, maÅ‚a pani rozpromieniÅ‚a siÄ™, jak sÅ‚oÅ„ce nad FuijamÄ…; "Aaaa…siusiu z ryba? Prosi badzo! – rzekÅ‚a, po czym w uÅ‚amku sekundy dostarczyÅ‚a kolorowÄ… planszÄ™ z wyobrażonymi na niej wariantami sushi z wszelkich sopockich i importowanych ryb przyklejonych do kulek ryżu.
Po trzecie: W "Hanie" nie ma snobizmu. W menu sushi nazywa siÄ™ "Å‚osoÅ›", albo "tuÅ„czyk". Albo: "omlet". A nie Kegon Miguri Sake Fake Nigri Maki – jakby zawartość zwoju suszonych wodorostów byÅ‚a tajemnicÄ… wiÄ™kszÄ…, niż zwoje koptyjskich ewangelii znad Morza Martwego. Po czwarte wreszcie: Gruby pan z "Hany" naprawdÄ™ wie jak gotować ryż, aby każde ziarenko byÅ‚o osobno, a jednak wszystkie siÄ™ fajnie kleiÅ‚y i smakowaÅ‚y jak ryż, a nie kluski Å›lÄ…skie. A zatem Brzuchomówca, choć Å›lubowaÅ‚, że tego nie uczyni – byÅ‚ w "Hanie" i zjadÅ‚ kilka kawaÅ‚ków sushi, pÅ‚acÄ…c 218 zÅ‚otych. Bar nad siwymi falami BaÅ‚tyku nadaje siÄ™ bowiem dla smakoszy, ale gÅ‚ównie tych, którzy majÄ… do wyprania spore iloÅ›ci gotówki, a niekorzystna wymiana wagonu dolarów na jeny i z powrotem – nie daje takich wartoÅ›ci ujemnych, jak tutejszy rachunek za lancz. Nawet bez VAT-u.